Mówią, że Tel Aviv to jedno z najdroższych miast świata... Coś chyba ściemniają, bo udało nam się znaleźć kebab już po 60zł :-)
A poważnie - faktycznie bardzo drogo, tak ok 2-3x drożej, niż w Polsce. Choć oczywiście jak wszędzie, da się znaleźć knajpki na uboczu lub kupić wino w sklepie za min. 40zł i wypić na plaży, co czyni bardzo wiele osób. Pijanych ludzi tu nie widziałem.
Ciekawostka - w Tel Avivie (stolicy potężnego Izraela - jednego z kilku krajów mających elektrownie atomowe!) obsługa zamówień w restauracjach i hotelach odbywa się w programach działających w DOS(!). W Polsce ostatnio chyba z 5lat temu takowy widziałem w jakimś zapyziałym biurze księgowym. A obsługa kart kredytowych polega na wdzwanianiu (to akurat jak u nas), ale (UWAGA!) przez... modem! Taki jak u nas 20 lat temu, z "głośnomówiącym" sygnałem nawiązywania komunikacji - biiiiiii, bii, bii, biiiiii, bi, bi, bi, pinng... Takie to nowoczesne city