Rano poplażowaliśmy sobie jeszcze w Nazare i ruszyliśmy do Obidos. To urocze miasteczko z centrum zamkniętym dla aut (kto che, może za 10eur wypożyczyć małe samochodzilki elektryczne, ale nie polecam, bo po schodkach i tak nie wjedzie). Pospacerowaliśmy, zjedliśmy coś i ruszyliśmy dalej.
Wróciliśmy nad ocean do miejscowości Baleal, gdzie podziwialiśmy piękne klify, następnie wjechaliśmy na górę w miejscowości Sintra, gdzie stoi kolorowy "bajkowy" zamek.
Po południu dojechaliśmy do Guincho - pięknego cypla "narożnika" wdzierającego się w ocean. Zjedliśmy pyszny obiad z widokiem na ocean i przejechaliśmy kawałek dalej do Estoril (takie portugalskie Monaco), gdzie pospacerowaliśmy wdychając atmosferę luksusu :-)
Wieczorem dotarliśmy do Lizbony. Pojeździliśmy zabytkowym tramwajem i pospacerowaliśmy po uliczkach. Ze względu na krótki pobyt, miasto nie zdążyło nas zachwycić tak, jak czytałem na innych blogach, ale poza Starówką miasto wygląda jak wiele innych stolic - dużo wieżowców, zabudowa mało uporządkowana itd.