Piątek 23.10. Atmosfera była coraz gęstsza. Czułem się już osaczony, moja wartość najwyższa, jaką jest wolność, już wiła się w bólach.
U Lilu było już tak samo. Pewnie nawet bardziej, bo mi się udało tydzień temu wyskoczyć na tydzień na plaże, a ona walczyła tu...
W kolejnym wieczorze śledztwa tych, co my ich, a nie oni nas, uznaliśmy, że to już czas. Trzeba znaleźć arkę. Szwecja, zaproponowałem. Mamy tam wspólnych znajomych, zielona wyspa na mapie covidworld... Ale raj to to nie jest, i język taki jakiś...
Meksyk, rzuciła Lilu. Poznałam dziewczynę, która się tam przeprowadziła z mężem z Hiszpanii, Hiszpanem takim... za daleko poszło to u nich, wolności znikały.
Hmm... latynoski zawsze lubiłem, język ten. Lecimy. Ale że leniwy jestem, sprawdziłem gdzie jest ambasada Meksyku. No niemożebyć... bliżej mnie nie ma innej... przeznaczenie czy co...