Paweł, którego poznałem na polu zawodowym, założył grupę dyskusyjną "Rowerem przez Tajlandię" i zaprosił mnie do niej.
Coż, trochę zdziwiony wszedłem i zacząłem czytać. Wyprawa zapowiada się bosko. 22.11-18.12 1600km na rowerze w pięknych okolicznościach przyrody Tajlandii... Myślę sobie "ale będa mieli fajną przygodę", szkoda, że ja ledwo 20-30km raz na kilka dni robię w ładne dni po Polach Mokotowskich...
Grzecznie więc Pawłowi dziękuję za zaproszenie, wyrażam zachwyt, lecz także swoje problemy z kondycją i rowerem 10x tańszym niż Pawła i drugiego uczestnika (czyli 3x cięższym, 2x wolniejszym itd). A tu Paweł mi wysyła motywującą propozycję wypadu na trasę pod Warszawę w poniedziałek... Koniec października a ja mam na rowerze po drodze zasuwać? No nic, 17st C to jeszcze nie tragedia, założę kalesony i kurtkę zimową i może dam radę ;-)