Geoblog.pl    mariusz76    Podróże    Grudzień 2014 w USA    Pierwszy dzień w LA
Zwiń mapę
2014
07
gru

Pierwszy dzień w LA

 
Stany Zjednoczone Ameryki
Stany Zjednoczone Ameryki, Los Angeles
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Do LA dotarłem krótko przed północą, pierwsze trzy dni będę tu sam, później dojadą znajomi i pojedziemy dalej w trasę. Lot z Warszawy, z przesiadkami w Londynie i Chicago (krótkie, tylko po 1,5h, ledwo starczyło czasu) trwał ponad 22h. Świra można dostać... Los Angeles z przyległymi miastami jest przeogromne, samolot przed lądowaniem ostanie pół godziny leciał nad jednolitym obszarem miejskim, więc to chyba ze 200km średnicy.

Zaraz po wylądowaniu wypożyczyłem samochód. Pierwszy raz wypożyczyłem auto przez automat. Nikt nie sprawdzał moich danych ani dokumentów. Wystarczyła karta kredytowa i wprowadzenie mojego adresu i dat wypożyczenia do terminala. Z wydrukiem zabrałem z parkingu dowolne auto, jakie mi się podobało i dopiero na wyjeździe żywy człowiek zeskanował wydruk i numer auta, choć to spokojnie tez mógłby zrobić automat, jak na każdym parkingu płatnym.

Po wyspaniu bez budzika w hotelu tuż przy lotnisku, kolejny dzień był luźny - relaks na plaży Venice Beach i przeprowadzka do hotelu w Hollywood. Jak wziąłem do ręki mapę to odległość z Venice Beach do Hollywood wydała mi się, jak z Bielan na Żoliborz, w sobotnie popołudnie powinna zająć kwadrans samochodem. Nawigacja jednak pokazała aż 30 mil, ale prawie cały czas autostradami, więc pewnie ok pół godziny jazdy. Rzeczywistość była jeszcze bardziej brutalna - jechałem półtorej godziny! W sobotę, gdy nie było korków! Współczuję tutejszym mieszkańcom... Dobrze, że policja ignoruje delikatne (2x) przekroczenie prędkości - wszyscy zamiast 45mil/h jadą ok 90, lecz później przy zjazdach (są gęste, czasem co 100m, bez nawigacji można się nieźle gubić) zwalniają nawet do 15-20... Autostrady i ulice w centrum mają po 4-6 pasów, ale bardzo wąskich, często widać auta jadące wężykiem, najwyraźniej kierowcy boją się zahaczyć o lusterko sąsiada. Czerwone kierunkowskazy są mało czytelne, dobrze, że co raz więcej aut ma "normalne" żółte.

Jadąc do drugiego hotelu pojeździłem sobie na ludzie po centrum. Widzę, że tu każdy jest w swoim świecie, nie patrzy w okna sąsiednich samochodów, oraz ignoruje innych przechodniów, gdy idzie chodnikiem. Chyba tylko turyści widzą w ludziach ludzi...

Poza ścisłym centrum Los Angeles ma zabudowę podmiejską. Raptem 3mile od centrum, widać blisko wieżowce, a tuż obok domki jak na wsi, 1-2 kondygnacje, co druga ulica jest dojazdowa, co druga serwisowa (tyły domów), która upstrzona śmietnikami jest ciemna i ponura. Klasa domów i ulic zmienia się diametralnie co 1-2 mile. Bardzo wyraźnie widać podział na lokalizacje. Tu biali tu czarni, tu azjaci, tu Persowie (Irańczycy), którzy zajmują najdroższą dzielnicę LA, chyba nawet bardziej luksusową niż Beverly Hills. Kontrasty między tymi "lokalizacjami" są olbrzymie. To w Europie nie jest tak wyraźne. Ścisłe centrum po godzinie 18 jest wyludnione i dość ciemne. Nic się nie dzieje, jakby wymarłe. Nie podoba mi się taka "specjalizacja" - dzielnica biur, dzielnica białych, czarnych, Hindusów, Persów itd. Wolę bardziej wyrównane warunki jakie są w Europie.

Po zameldowaniu w hotelu, korzystając z tego, że był sobotni wieczór, wybrałem się do klubu poleconego przez "autochtona", który kulturalnie zaczepił mnie, jak siedziałem w aucie i patrząc w nawigację zastanawiałem się, czy jechać do hotelu, czy pozwiedzać okolicę. Okazało się, ze przypadkiem stanąłem na jedynym wolnym miejscu parkingowym przy ulicy w promieniu 200m. Zamieniliśmy się więc.

Zatem poszedłem do klubu GreyStone. Przed wejściem tłum, jest selekcja, ale wpuszczają tylko osoby "podprowadzone" przez pomocnika. Okazuje się, że wstęp jest darmowy, lecz najpierw "pomocnik" mamrocząc żąda $40. Słabo to wygląda, pamiętam, jak za czasów świetności Sceny w Warszawie osoby bez kart wciskały w łapę 100zł ochroniarzom, ale u nas poziom dziewczyn był 5x wyższy, niż tu... Rozejrzałem się, wchodzą głównie Hindusi i Persowie oraz ich blond towarzyszki, ubrane kiczowato i wulgarnie. Dałem sobie spokój, później potwierdziły się moje domysły, ze "towarzyszkami" są głównie dziewczyny ze wschodniej Europy. Kurczę, przykre jest, że Słowianki słyną z tak silnego pociągu do kasy, ciągniętej (hmm...) z facetów... Niestety wszędzie gdzie byłem ta cecha "naszych" kobiet jest powszechnie znana... Żadna inna nacja tak się nie szmaci, nawet łatwe Tajki i Kubanki zachowują się, jakby też się dobrze bawiły, tylko Polki i Rosjanki jasno pokazują, że dla nich to sposób na ustawienie się w życiu lub po prostu praca... Odchodząc z klubu słyszę jeszcze "a co robi twój ojciec" - ha, dobre zajęcie podrywacza nie wystarcza - aby miał wzięcie musi jeszcze mieć odpowiednie korzenie, by dziewczyna nie traciła czasu z byle milionerem od 1 pokolenia ;-)

Skierowałem się spacerkiem w stronę hotelu, po drodze jednak wchodząc do kilku innych klubów, jednak szału nie ma, jest za to ogromny pęd za kasą i parcie na bycie zauważonym, cóż w końcu to Hollywood :-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mamaMa
mamaMa - 2014-12-25 15:08
Wypozyczenie samochodu przez automat? Niezle;-)
A to o Slowiankach to moze takie uogolnienie? Przykre...choc chyba nie wszystkie nasze kobiety chyba takie sa...mam nadzieje...
 
 
mariusz76
Mariusz
zwiedził 4% świata (8 państw)
Zasoby: 96 wpisów96 31 komentarzy31 1055 zdjęć1055 9 plików multimedialnych9
 
Moje podróżewięcej
31.10.2020 - 31.10.2020
 
 
07.12.2014 - 20.12.2014