Od rana było gorąco, 20st o godz 9. Później co raz cieplej. Ciekawe, co dzień dwa zmieniamy lato z zimą :-)
Dolina śmierci nie zrobiła na nas piorunującego wrażenia, ot pustynia z górami dookoła. Zahaczamy o kilka punktów widokowych, przejeżdżamy przez depresję (170 stóp pod poziomem morza), pędzimy 120mil/h (200km/h – na więcej auto nie pozwala) drogami prostymi przez 30mil.
Udajemy się w kierunku Las Vegas. Właściwie niewiele by się stało, jakbyśmy wczoraj nie jechali po nocy taki kawał i odpuścili sobie Dolinę Śmierci. Ale spotkała nas ciekawostka (chyba w nagrodę za ten wysiłek). Jadąc autostradą przez słynną Strefę 51 (podobno w jej tajnych bazach wojskowych trzymany jest wrak UFO z ciałami obcych…) zobaczyłem w pewnym momencie, jak mija nas lądujący… Predator… Czyli bezzałogowy samolot zwiadowczy/szpiegowski. Na pewno nas śledził ;-)