Jadąc z Death Valley do Grand Canyon przejeżdżamy przez Las Vegas. Będziemy tu za tydzień całe dwa dni, ale nie możemy sobie odmówić przejazdu przez Strip (główna ulica z kasynami). W dzień wieje nudą i plastikiem, zatrzymujemy się tylko coś zjeść i jedziemy dalej.
Godzinę od Las Vegas dojeżdżamy do tamy Hoovera. Ta elektrownia na rzece Kolorado była przyczyną powstania Las Vegas (robotnicy zakontraktowani na kilka lat budowy pośrodku pustyni musieli gdzieś się w weekendy rozerwać, powstały pierwsze bary i kasyna itd.). Tama nie robi na nas wrażenia. Jest raczej niewielka jak na nasze oczekiwania, za to silnie strzeżona – kontrola przed wjazdami wskazuje na jej strategiczne znaczenie.
Ok. północy dojeżdżamy do wioski nad Grand Canyon, gdzie szybko idziemy spać. To były dwa najbardziej męczące/długie dni naszej podroży.