Wjeżdżamy do Bryce Canyon. Nastawialiśmy się na długie spacerowanie, ale na miejscu stwierdzamy, że w tym parku nie ma szlaków, więc postanowiliśmy dojechać do końca drogi i wychodzić z auta tylko na punkty widokowe. Park jest niesamowity, wyrastające z ziemi skały wyglądają, jak stalagmity w jaskiniach, wysokie, cienkie i pokarbowane. Do tego w kolorze pomarańczowo-czerwonym, gdy wokół soczysta zieleń drzew i krzewów i czysta biel śniegu, jaki nie zdążył jeszcze stopnieć. Widoki sugerują naszym umysłom, że to jest niemożliwe, jednak istnieje naprawdę. To znowu najpiękniejszy park, jaki widzieliśmy.
Niestety popełniamy błąd z oceną potrzebnego czasu i możliwości zwiedzania pieszo – krótka przejażdżka autem do końca i z powrotem, jaką planowaliśmy na godzinkę zajmuje nam 2h, a pominięty na początku punkt widokowy Sunset Point, jaki zostawiliśmy sobie na koniec „ukrywał” przed nami możliwość przejścia piechotą w dół kanionu pośród wijących się jak labirynt skał. Szkoda, że nie udało nam się tego zrobić. To jedyna atrakcja, jakiej żałujemy, że nie doznaliśmy – zdecydowanie powinniśmy przeznaczyć na ten park 6h, a nie 4 (np. rezygnując z Calf Creek Falls lub po prostu wyjeżdżając z hotelu o godz. 8, zamiast o 10).