Dziś ponownie wypływamy z Phuket promem, tym razem jednak już z rowerami, by ruszyć dalej. Prom płynie w pobliżu kolejnych rajskich wysepek, na których kręcono jedną z części Bonda. Ok 13 prom dowodzi nas do portu w Krabi, skąd mamy do hotelu tylko 17km. I właściwie po godzinie byłby koniec pracy na dziś, gdybym nie złapał gumy. Pękła mi opona i dętka w tylnym kole, zapewne na skutek przetarcia na hamowaniu z góry na Phuket. Powietrze zeszło w sekundę, usłyszałem tylko głośne pssss... Dobrze, że akurat podjeżdżałem pod górkę 10km/h, byłaby tragedia, jakby było to na zjeździe 40km/h...
Nie było rady, złapałem stopa i ostatnie 6km podjechałem nim do hotelu. Zdjąłem koła, wziąłem zapasową dętkę, pożyczyłem oponę od Andrzeja i pojechałem z boyem hotelowym jego skuterkiem do sklepu rowerowego. W pierwszym nie mieli opon w rozmiarze 28" (wolałem nie korzystać z opony Andrzeja, może mu się jeszcze przydać). Drugi był zamknięty, trzeciego w mieście nie ma... Wróciliśmy więc do pierwszego, szybka zmiana ogumienia i już po 2h byłem z powrotem w hotelu :-)
Wieczorem poszliśmy na rynek, akurat były występy z okazji świętowania urodzin króla (były 3 dni temu, ale nadal świętują). Takie lokalne fajne scenki i pogadanki dla gawiedzi. Zjedliśmy naleśniki, ryż z plastikowej tacki, kupiliśmy podobny zestaw na jutrzejsze śniadanie i poszliśmy spać.