Rano odebrałem Weronikę i Marka z lotniska i pojechaliśmy na plażę Venice Beach. To był piękny dzień, temperatura 24stC i mocne słońce. Akurat na opalanie się :-)
Później pojechaliśmy pod znak HOLLYWOOD, nie jest łatwo tam trafić nawet mimo nawigacji. Na szczęście lokalni mieszkańcy są badzo życzliwi i pomagają dojechać, choć pewnie codziennie po kilka razy muszą tłumaczyć. Ciekawe, że chyba byłem wczoraj nad tym znakiem, gdy jeżdziłem na rowerze po górach Griffith Park, to to samo miejsce, a ja nie byłem tego świadom.
Przed zmrokiem pojeździliśmy sobie jeszcze ulicami Beverly Hills i zrobiliśmy spacer podobno najdroższą ulicą świata - Rodeo Drive. Jakoś dziś nie mieliśmy ochoty na zakupy :-)
Sporo dziś jeździliśmy po mieście, ruch duży, ale kierowcy wyluzowani, nikt nie trąbi, pasy zmieniają bez kierunkowskazów. Co chwilę czuć zapach palonej trawki z okolicznego auta, pewnie stąd berze się ten luz ;-)
Wieczorem szybki (100 mil/h, policji żadnej nie widzieliśmy) przejazd do Santa Barbara.