Wczoraj wczesnym wieczorem dojechaliśmy do Las Vegas. Nasz pokój w Hotelu Circus (duży, ale wcale nie jeden z największych) miał numer 21705… Dojście do niego z recepcji zajęło nam… kwadrans.
Po zmyciu z siebie kurzu z kanionów, poszliśmy na Stripa (główna ulica z hotelami/kasynami). Przed hotelami miały być różne pokazy, ale chyba w Las Vegas (podobnie jak w Nowym Jorku) pokazy "nocne" kończą się z zapadnięciem zmroku i po godz 18 zostają już tylko kasyna.
Zatem poszliśmy pograć w kasynie w Bellagio, a jakże (podobno najbardziej prestiżowy hotel/kasyno w LV). Było miło, emocji trochę też, darmowe drinki dodawały odwagi/otuchy. Ja grając moim "pewnym" systemem wygrałem całe 10$, co po odjęciu 4$ napiwków dla kelnerki (wypada je dać, mimo, że drinki są za darmo) dało mi aż 6$ "zysku" :-)
Uprzedzając fakty, kolejnego dnia w Santa Ana coś mnie podkusiło, by przy okazji drobnych zakupów spożywczych, kupić też zdrapkę za 5$. Wygrałem z niej 20$, śmialiśmy się ze sprzedawcą, że nie ma sensu jeździć do LV, tylko kupować zdrapki :-)
Po dłuższym poranku w LV pojechaliśmy na zakupy do North Premium Outlets. Ja (jak chyba każdy facet) nie lubię zakupów, a zwłaszcza w centrach handlowych. W tym centrum jednak, już drugi raz w życiu (poprzednio w 2012r) spędziłem na zakupach intensywne 8h… Co jest tam takiego fajnego?
Po pierwsze alejki są na świeżym powietrzu, nie ma duchoty i ścisku w przejściach (szerokość między budynkami/sklepami to 8-10m, nie jak w galeriach handlowych 4-6). Ja łatwo wyczuwam brak świeżego powietrza, stąd sądzę, że miało ono istotny wpływ na moje wrażenia (w galeriach pod dachem i biurach nagminnie oszczędza się "energię" poprzez ograniczenie wentylacji). Luźne, swobodne przechodzenie to również znaczne zmniejszenie "stresu zakupowego", zwłaszcza, jak się ma w rękach po 2-3 wielkie torby.
Po drugie jest tam kilkadziesiąt sklepów/marek z ubraniami dla facetów (inne rzeczy mnie nie interesowały, ale dla kobiet jest 2x więcej, dodatkowo biżuteria, kosmetyki itd). W Polsce musiałbym chyba miesiąc chodzić po galeriach handlowych, by wyszukać to, co mi się podoba, a tu jest wszystko obok siebie. Zatem zakupy tam to ogromna oszczędność… czasu.
Co do oszczędności pieniędzy – ja nie odniosłem takiego wrażenia. Owszem, ceny tam są niższe, niż w Polsce, ale odzwierciedlają wg. mnie prawdziwą wartość, u nas ceny są brane z sufitu chyba. Dodatkowo przy obecnym kursie dolara (3,5zł) oraz idiotycznej zasadzie, że podaje się ceny bez podatku (przy kasie dochodzi 12-15%) cenę jaką widzimy trzeba pomnożyć przez 4. Mit taniochy z USA powstał chyba kilka lat temu, gdy dolar był po 2,5zł…