Dziś zaplanowaliśmy dzień odpoczynku. Przyda się wszystkim, ale mi najbardziej, by moje ścięgno łatwiej się regenerowało. Leniwy dzień na basenie to jest to!
Kasia kończy dziś rowerowanie i wraca do Bangkoku, zostawiając mnie na pastwę Andrzeja :-) Pojechaliśmy wszyscy na pobliską stację, kupiliśmy bilet na kuszetkę, oddaliśmy Kasi rower do bagażówki, a Kasię pod opiekę konduktora.
Wcześniej jeszcze obowiązkowy kokos. Deszczowe popołudnie sprzyjało uzupełnianiu bloga. Przy okazji nawiedziła nas ciekawa istota (na zdjęciu). Kto zgodnie o co tu chodzi?
Od eraz pisze Kasia Richter
Mój tydzień w trasie rowerowej dobiegł końca. Byłam zdziwiona, jak szybko ten czas minął. Z żalem opuściłam Mariusza i Andrzeja, którzy dzielnie realizowali dalej cel dotarcia na Phuket. Przejechanie w Tajlandii 350 km rowerem było dla mnie odkrywcze i satysfakcjonujące. Gdyby ktoś powiedział mi, że będę mieć dni kiedy spędzę na siodełku roweru po 7 godzin w ponad trzydziestostopniowych upałach, jadąc autostradą w dzień i noc, pewnie bym się na taki krok nie odważyła. Teraz już wiem, jak to jest i z pewnością podejmę się kolejnych wypraw.