Po San Francisco przejechaliśmy do Fresno, skąd po noclegu przejechaliśmy do parku Sequoia, oglądając wielkie sekwoje (są tam największe i najstarsze drzewa świata). Opisałem to już w podróży 3 lata temu na
Park Sequoia.
Po nim szybki przejazd do Las Vegas, który niestety nie spodobał się policjantom, bo zatrzymali mnie jadącego sobie spokojnie 105mil/h (ograniczenie było 65). Naiwny argument, że jechałem odruchowo sądząc, że licznik wskazuje prędkość w „europejskich" km/h nie pomógł i dostałem długi mandat, bez podanej kwoty, pewnie za kilka miesięcy przyjdzie rachunek do domu…
W las Vegas krótki spacer wzdłuż Strip-a – ulicy z wielkimi hotelami i kasynami (na dłużej zostaniemy tu za tydzień) i po kilku godzinach snu skierowaliśmy się na rundę po parkach narodowych.
Najpierw był Zion park. Przepiękny o tej porze roku, góry porośnięte różnymi drzewami, trochę śniegu, temperatura ok. 5stC. Przeszliśmy kilka szlaków łatwych i na ostatnią godzinę przed zmrokiem zostawiliśmy średniotrudny, czyli wejście po kamienistym zboczu góry (barierki były tylko czasami) na wysokość ok. 100m, gdzie zobaczyliśmy... kozicę, normalnie jak na westernach :-) Zejście zajęło nam trochę dłużej i już po zmroku dotarliśmy do auta, by przejechać 100km do hotelu. Park Zion opisałem już wcześniej na
Zion NP.Kolejnego dnia odwiedziliśmy park Bryce Canyon. Jest on chyba jeszcze piękniejszy, niż Zion. Czerwone skały, rzadka zieleń drzew i krzewów oraz płaty śniegu tworzą wspaniałe widoki. Zrobiliśmy sobie 3h „spacerek" w dół kanionu, wykończeni wróciliśmy do auta. Bryce Canyon opisałem już wcześniej na
Bryce Canyon NP.Następnie pojechaliśmy 200km widokową drogą nr 12 (prowadzącą m.in. przez oszałamiające okolice Grand Staircase-Escalante – jedzie się szczytem góry, po lewej przepaść, po prawej przepaść…), co opisałem już na
droga nr 12, Grand Staircase-Escalante.
Przed zmrokiem zdążyliśmy jeszcze obejrzeć Capitol Reef – kolejny park, jest również piękny, choć tym razem oglądaliśmy widoki z auta, zmęczeni południowym spacerem. Opisałem to na
Arches NP. i Capitol Reef NP.Ostatnie 200km przejechaliśmy już po zmroku, pod koniec zjeżdżając z góry serpentyną Mooki Dugway o piaszczystej nawierzchni, gdzie było ograniczenie prędkości 5mil/h, tak było stromo i ciasno na zakrętach. Piaszczysta nawierzchnia była zostawiona zapewne specjalnie, asfalt pokryty śniegiem i kodem byłby znacznie trudniejszy do jazdy i utrzymania przyczepności.